Historia Ani, czyli piekło stalkingu cz.1

Cześć, nazywam się Ania i jestem ofiarą stalkingu.

Żeby przywołać w umyśle zdarzenia które zapoczątkowały ten koszmar, muszę cofnąć się myślami aż do 2017 roku – nie był to dobry okres w moim życiu, chyba jeden z najgorszych. Byłam mocno zagubiona, lata programowania kościelnego, rodzinnego, społecznego, medialnego i Bóg wie jakiego jeszcze dało mi się we znaki. Nie powiodło mi się w związku, nie powiodło mi się w pracy, wieloletnia, pogłębiająca się depresja i zły stan zdrowia skłoniły mnie do poszukiwań – co u licha może być przyczyną tego, że moje życie przypomina ciągłą batalię? Czyżbym była czarną owcą, która nie jest w stanie dopasować się do panujących realiów?

Szybko zdałam sobie sprawę, że religia to jedna wielka ściema, a ksiądz nie ma dla mnie żadnych odpowiedzi, prócz takich których został nauczony przez swoich zwierzchników z korporacji watykańskiej. Wizyta u psychiatry skończyła się kolejnym rozczarowaniem – moje problemy okazały się być prawdziwą plagą naszych czasów, plagą z jaką służba zdrowia nie jest w stanie sobie poradzić, a może nawet nie chce – bo przecież nieszczęśliwe społeczeństwo to społeczeństwo na którym można świetnie zarobić.

To wszystko skłoniło mnie do mniej konwencjonalnych rozwiązań. Zdecydowałam, że czas sięgnąć w głąb internetu i tam poszukać leku na moje problemy, dowiedzieć się co mają do powiedzenia ludzie spoza głównego nurtu medialnego. To małe prywatne śledztwo szybko doprowadziło mnie na kanał Radio Samiec – jak pewnie wielu z was. Niemal od pierwszego odsłuchu spostrzegłam, że mam do czynienia z człowiekiem, którego warto posłuchać. Postanowiłam zostać na dłużej.

Powoli, stopniowo odkrywałam kolejne nagrania Marka – szczególnie interesowały mnie tematy psychologiczne oraz ezoteryczne (całkowita nowość dla mnie w tamtym momencie). Imponująca ilość materiałów zawartych na kanale miała swoje plusy i minusy – minusem był niewątpliwie fakt, że zdałam sobie sprawę, iż proces dotarcia do interesujących mnie tematów nie będzie należał do najkrótszych. Postanowiłam zrobić coś o co nie podejrzewałabym siebie w innych okolicznościach – zaczepić autora, spróbować nawiązać kontakt i zadać kilka pytań.

Był to krok dość rozpaczliwy, ale stan w jakim byłam w tamtym momencie przynajmniej częściowo go tłumaczy. Marek okazał się nie mieć czasu na rozmowę – oczywiście spodziewałam się tego, teraz już wiem, że jako pisarz i twórca musi rozsądnie dysponować każdą minutą. To mnie jednak nie zraziło, jedynie uświadomiło jak zuchwała była moja prośba.

Kontynuowałam eksplorację kanału – słuchałam bieżących audycji, sięgałam też po te archiwalne. Napisałam kilkanaście komentarzy na fanpage’u Samcze Runo – zrobiłam to z mojego prywatnego profilu, na którym były umieszczone zdjęcia, dane personalne, generalnie sporo informacji. Nie miałam pojęcia, że właśnie popełniam ogromny błąd, że powinnam zadbać o prywatność – oraz że właśnie wskoczyłam na celownik hejterów, o których istnieniu miałam bardzo mgliste pojęcie.

Wszystko zaczęło się klasycznie i przewidywalnie – zaczepił mnie na Facebooku, odpowiadając na jeden z moich komentarzy na wcześniej wspomnianej stronie Samcze Runo. Po pewnym czasie do mojej skrzynki wpadła wiadomość od niego. Facet – przedstawiający się jako Paweł G. – był bardzo miły, uprzejmy, na dodatek szczerze zainteresowany problemami z jakimi się zmagam, zachęcał mnie do zwierzeń. Dopiero teraz, z perspektywy czasu, widzę że był to jeden z wielu znaków, że ten osobnik ma bardzo złe zamiary.

Paweł wielokrotnie podkreślał, że jest wielkim fanem Marka i jego Radia Samiec, deklarował że przesłuchał wszystkie audycje z tego kanału i jest w stanie mi pomóc tak samo, a wręcz lepiej niż sam autor. Nie tylko przesłuchał prawie tysiąc nagrań Marka, ale też kupił wszystkie jego książki i nagrania. Wielokrotnie dawał mi na to dowody, podawał mnóstwo szczegółów, było dla mnie jasne że jest słuchaczem Radia Samiec od wielu lat. Opisywał siebie jako podobnego do Marka – wszystko co mówił zdawało się mieć na celu przekonanie mnie, że jest taki jak on, tylko lepszy. Szczerze mówiąc, to temat Radia Samiec i jego twórcy był poruszany przez Pawła w każdej rozmowie. Było to dziwne i trochę ocierało się o fanatyzm, a wręcz obsesję, ale w tamtym momencie nie wzbudziło to moich podejrzeń, uznałam po prostu że Marek to jego idol i wiele mu zawdzięcza.

Również profil Pawła zwrócił moją uwagę – był całkiem pusty, z kilkoma niewiele wnoszącymi postami, bez zdjęcia profilowego, bez żadnych znajomych. Oczywiście wydało mi się to niecodzienne, jednak łatwo dałam się przekonać, że taka skrytość z jego strony to objaw zwykłej ostrożności i braku zaufania do mediów społecznościowych.

Przymknęłam na to wszystko oczy i kontynuowałam pisanie z nowym znajomym, głównie na Messengerze, odbyliśmy też kilka rozmów telefonicznych – głównie to ja opowiadałam o sobie, o swoich smutkach, przeżyciach. Byłam samotna i zrozpaczona, przez co z ochotą korzystałam z możliwości wygadania się. Prywatny detektyw skrzętnie to wykorzystywał i zachęcał bym mówiła mu o wszystkim co mnie trapi, przekonując przy tym, że mogę liczyć na jego pomoc, bo jest człowiekiem oczytanym i znającym życie, mogącym mi doradzić w wielu kwestiach. Wydawało mi się że jesteśmy z jednej grupy, mającej wspólny cel. Że on tak jak ja szanuje i lubi Marka, a z jego pracy pragnie czerpać wiedzę i inspirację.

fear-1131143_1280

Zaczynałam powoli wsiąkać w ten mały świat. Słuchałam audycji, przyswajałam wiedzę. Właściwie każdy dzień niósł ze sobą nowe odkrycia, nowe wglądy. Czułam że znalazłam miejsce, w które może uda mi się wrosnąć, społeczność która może pomóc mi się rozwijać. Wyraźnie odzyskiwałam siły, pojawiła się we mnie iskierka nadziei. Zaczynałam żartować, odczuwać radość życia. Paweł natomiast stawał się coraz bardziej napastliwy, z większą żarliwością starał się mnie przekonać, że to właśnie znajomość z nim może mi przynieść ulgę, że to właśnie on zna odpowiedzi na moje pytania. Kilka razy próbowałam mu wyjaśnić, że nie jestem zainteresowana jego pomocą – że sama pragnę dojść do rozwiązań, że zaczynam czuć się lepiej i nie jest to jego zasługa. On zdawał się być głuchy na te słowa. Jego zachowanie coraz bardziej przypominało desperację, a we mnie zaczęły narastać wątpliwości co do jego intencji.

Czara przelała się, gdy Paweł zadzwonił do mnie z zastrzeżonego numeru. Bardzo mnie to zdziwiło – przecież większość osób nie ukrywa się, nie korzysta z tego typu rozwiązań. Paweł nie był w stanie mi wytłumaczyć, po co posługuje się ukrytym numerem – a w mojej głowie zapaliła się wielka, czerwona lampa ostrzegawcza. Zrozumiałam że zrobił to przez przypadek, że możliwe iż do kogoś wcześniej telefonował z ukrytego numeru (nękając tę osobę), a dzwoniąc do mnie zapomniał wyłączyć tej opcji. Zaczęłam sklejać fakty – jego zainteresowanie fotografią, komputerami, praca w monitoringu, jakieś tajemnicze hobby o którym wspominał, a które wiąże się ze śledzeniem ludzi…

Autor: Ania J.

Zdjęcia: pixabay