Pierwszy strój każdego człowieka jest niczym innym, jak workiem chroniącym otoczenie przed naszą nieposkromioną jeszcze fizjologią. Od jakiegoś liścia zawijanego na naszej dupie, przez kawał skóry… aż do tetry i współczesnej perfumowanej z wkładem chłonnym i na rzepy pieluszki. Ale nie w tym rzecz żeby pytać „po co?”, bo to oczywiste, ani jaka tego historia, bo to nieistotne… Skupmy się na tym KTO?
MATKA – nasza pierwsza kobieta, której cyc ssaliśmy więcej razy niż ojciec. To ona założyła nam pierwszą pieluchę, później spodnie, buty i czapkę, kupiła nam tornister i kredki do szkoły oraz ona wybrała nam garnitur na studniówkę. Lwią część naszego życia, najbliższa nam kobieta kreowała nas w oczach otoczenia za pomocą ogólnego wyglądu wyrażanego strojem, w tym kolorem. Nic w tym złego, wręcz przeciwnie – wdzięczność do końca życia!
Gdy nasze siostry ćwiczyły na lalkach przebieranie/ubieranie/czesanie… my ćwiczyliśmy kopanie piłki lub rzucanie kamieniami. Nigdy nie było nam dane uczyć się świata mody, bo do przeżycia nigdy potrzebne to nie będzie mężczyźnie… I tak opuszczając dom rodzinny, opuszczając strojne szafy matki i siostry, pozostajemy przez długie lata studiów na marginesie mody – w bluzie z kapturem i gilami na rękawie, zaślinieni na widok wystrojonych koleżanek głodujących za te ciuchy i podwożonych do szkoły przez kolegów naszych ojców… aż do momentu, gdy festiwal hormonów wyzwolonych przez rudą Baśkę nie zagna nas w kozi róg związku skazanego na małżeństwo. Wtedy się zaczyna od nowa – przebieranie/ubieranie/czesanie nas jak małych dzieci nie posiadających tychże zdolności. Kupowanie nam ubrań, majtek, piżam, skarpet, butów i czapek. Znów kobieta – znów nam najbliższa – kreuje nasz wizerunek w oczach otoczenia…
Finał będzie krótki: „Jak Cię widzą, tak Cię piszą.” Powiedzenie stare jak liść na dupie noworodka, jednak znaczenie zgoła odmienne w obecnych czasach, w których światem mody rządzą kobiece gusta, a tradycyjny kanon mody męskiej wypierany jest przez style i looki serwowane nam przez nasze chwilowe bądź stałe partnerki. Przyzwyczajanie naszych oczu do sfeminizowanych chłopców ubranych w ciuszki i fatałaszki, jest metodyczną manipulacją utrwalającą pogląd na równość płci wyrażoną upodobnieniem strojów! Tak szanowny czytelniku, strój stał się niezbędny do przetrwania „gatunku męskiego” i czas najwyższy brać sprawy we własne łapska!
Tekst: XYZ
Zdjęcie: pixabay, CC0